Preludium.
Pięć lat temu ktoś pokazał mi film, który nieodwracalnie zmienił moje życie. Żadne couchingi, filozofie, wykłady motywacyjne – nic z tych rzeczy. Ktoś chciał opowiedzieć mi o muzyce. To miał być film, który pokaże mi zespół, ludzi, kulturę. Nigdzie nie był dostępny, więc gdy wreszcie go dorwałam, czułam się, jakbym w totka wygrała. Obejrzałam i coś się zmieniło. Coś się popsuło i wszystko było nie tak. Świat wokół wydawał się dziwny. W głowie pomysły na nowe zdjęcia piętrzyły się tak, że nie mogłam spać po nocach, bo nie potrafiłam wyłączyć mózgu. Nie sypiałam, albo budziłam się z krzykiem. Zaczęłam się zastanawiać, czy ja naprawdę pochodzę z Polski. Pamiętam ból i niemoc, bo od tamtej pory miałam ogromne marzenie, ale było równie nierealne, co lot na księżyc. No, chyba że miałabym tatusia na szczycie korpo, a mamusię w sejmie, ale nie miałam ani tego ani tego, dzięki Bogu z resztą. To bolało. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają, może nie, ale tylko one były w stanie ukoić mój bó...