Posty

Dziś widzimy się po raz ostatni.

Obraz
Cześć, Wiecie. Nie przypuszczałam, że kiedyś to napiszę. Nie będę Wam tu trzaskać wyświechtanymi sloganami na temat przemijalności czasu, kołczingu, motywacji i w zasadzie chuj wie czego. Muszę ruszyć do przodu, a żeby się rozpędzić, potrzebuję dużo przestrzeni. Ostatnimi czasy blog stał się dla mnie obowiązkiem, co totalnie zgasiło mój płomyk, a do tego ten żałosny fejsbuk ograniczał zasięg postów, w którym zamieszczam linka do bloga. Po lewej: losowy post z fanpejdża ze zdjęciem, po prawej: link do posta na blogu. Nie płaciłam za zasięg. Facebook, serio? To nie jest tak, że mam Was gdzieś. Usłyszałam tyle cudownych słów, że mogłabym zasilić nimi porządną rakietę i polecieć prosto w kosmos. To raczej jest tak, że potrzebuję wszystko sobie poukładać jak puzzle, a potem przysiąść do tego, co być może z czasem spadnie z rangi obowiązku do czegoś, co sprawia mi kupę frajdy. Przepraszam. Bo, cholera, zawiodłam. Powinnam była być nie kończącym się źródłem energii w tym be

Tam, gdzie kończy się dzień, budzi się kreatywność.

Obraz
22.08.2017, 2.15 Wczoraj był poniedziałek, a dzisiaj jest wtorek. Wczoraj poszłam do pracy, a dzisiaj z niej wróciłam. Jest druga piętnaście. Właśnie wróciłam z pracy... I mam koszmarną ochotę na jajecznicę. I wiecie co? Zrobię sobie tę cholerną jajecznicę. Jedzenie w środku nocy sprawia mi największą przyjemność. Chryste, nienawidzę poniedziałków. Co za nieludzka pora, o tej porze powinnam już powoli przysypiać, ba, mogę nawet tańczyć salsę nago, ale żeby tak...siedzieć w pracy? Serio? Jeszcze bardziej nienawidzę poniedziałków poprzedzonych pracowniczą niedzielą, podczas której patrzę na zegarek średnio siedem razy na minutę, skuczę, piszczę i mentalnie rzygam tym wszystkim. Słuchajcie, opowiem Wam dowcip. Ostrzegam, pozrywacie sobie boki, więc nie odpowiadam za to, jaka będzie kolejka na SORze. Mimo, że jest środek nocy, za kilkanaście minut spodziewam się wiadomości od kolegi z pracy. To już bowiem nasza tradycja, mamy swoje bitching sessions , czyli po prostu

Wpis specjalny: Eleventh Night & The Twelfth

Obraz
Podczas, gdy Polacy idą dziś do pracy i dwunasty lipca jest dniem, jak każdy inny, Irlandia Północna ma wolne. Ma dzień wolny od pracy, ogniska przy domach, dzieci biegające wśród płomieni i palone flagi Irlandii.  ***  Pamiętam, jakby to było wczoraj. Przylatujemy do Belfastu, po dniu czy dwóch wpadł do nas z wizytą John, nasz landlord. Siada na sofie, rozgląda się. - Wiecie... - zaczyna niepewnie. Patrzę pytająco to na niego, to na Łukasza. - Macie jakieś plany na jutro? Zdziwieni, odpowiadamy, że nie. - Bo... - drapie się po głowie. Patrzy po ścianach, ostrożnie dobiera słowa - Może lepiej jutro nigdzie nie wychodźcie. Może tu być nie za bezpiecznie, a za oknem będzie bardzo dużo dymu. Odpowiadamy wymijająco, że okej, w porządku. W głowie bałagan, myślałam, że po prostu coś źle zrozumiałam po angielsku. A następnego dnia, zapominając o radzie Johna, wyszliśmy z domu. Pech (pech?) chciał, że jedno z bonfires  było tuż za rogiem. I nie mogłam uwierzyć patrząc na to, co widzę.

Od zera do Coldplayera cz. I

Obraz
Zasiadam tu i teraz, jest dwudziesta pięćdziesiąt cztery dwudziestego czwartego czerwca, a za oknem nadal jasno, ale śmiało myślę, że braknie mi dnia i koniec końców ten post ujrzy światło dzienne za jakieś dwa tygodnie. *** by Justyna Gościniak Cześć. Siedzę i piszę. Piszę i skończyć nie mogę. I wiecie, tak sobie myślę, że to, co bardzo chcę opisać, rozdzielę na dwie części. Bo nie tylko mnie, ale i Wam będzie łatwiej. Bo, cholera, to wszystko, co chcę Wam przekazać nie mieści się w żadnych kanonach i przekracza każdy dozwolony limit znaków. Po prostu za dużo by gadać. A poza tym chcę to rozdzielić. Bo wiecie, w życiu nie zawsze mamy i dostajemy co chcemy. A tu, jak coś chcę, to po prostu siadam i piszę. Między innymi dlatego tak bardzo lubię mojego bloga. Jestem trochę jak ten koleś z dzieciństwa, jak mu leciało, Dobromir ? Nie, to nie to. O, już wiem. Zaczarowany ołówek . Dzieciak siedział na murku, brał do ręki ołówek i rysował sobie wszystko, na co tylko miał ochotę.

#palcemPoMapie - Grobla Olbrzyma (i inne)

Obraz
Niezależnie, czy spytalibyście królowej Anglii, papieża Franciszka, czy bezdomnego pana w kapeluszu z przystanku  Donegall Square West , czy widzieli Grobla Olbrzyma , odpowiedź byłaby zawsze ta sama - oczywiście, że tak. To zaskakujące. Każdy, z kim tutaj rozmawiałam, był tam chociaż raz, Magiczne, owiane legendami miejsce, które co roku przyciąga do siebie tysiące turystów z całego świata. Widzieli je wszyscy* *Wszyscy, tylko nie my. Mieszkamy tutaj dwa lata i odkąd tu jesteśmy, zdajemy sobie sprawę, że to cholerne miejsce naprawdę istnieje, a mało tego, jest oddalone jedynie kilka godzin od Belfastu. Żyliśmy z tym przeświadczeniem dwa lata, aż stwierdziłam, że teraz, albo nigdy.  Więc spakowaliśmy się i pojechali w wyprawę, której prędko nie zapomnimy. Wyprawa miała trwać cały dzień. Zapakowano nas w wielki autokar z przesadnie podkręconą klimatyzacją i krzyczącymi, tryskającymi testosteronem Holendrami.  Pieprzeni Holendrzy, nawet o nich nie pytajcie. Było nas dosyć spor

O tym, dlaczego warto gadać.

Obraz
Cześć! Choć w folderach zalega mnóstwo zdjęć, które  koniecznie muszą  ujrzeć światło dzienne, muszę tu napisać o czymś ważnym. Dlaczego? Mam przemożną ochotę. Na szczęście wszystko, co tu robię, mogę robić wedle własnych zasad, a w głowie piętrzy się tyle myśli, że muszą wyprzedzić rewelacje związane z nowo odwiedzonymi miejscami. Drogie Dzieci. Dziś zajmiemy się zagadnieniem, dlaczego warto gadać. Bo wiecie, naprawdę warto. Jakie to przykre, że w szkołach wolą uczyć nas trygonometrii, aniżeli umiejętności interpersonalnych. Potraficie zliczyć, ile dostaliście uwag prosto do dzienniczka za gadanie na lekcjach? Zawsze wolałam gadać, niż przysypiać na lekcjach. Sprawdziany? Oceny? Jakoś się prześlizgiwałam. W młodszych latach wolałam trzymać się z ludźmi, niż siedzieć w książkach. To zmieniło się w liceum. W klasie mieliśmy, o ile dobrze pamiętam, 28 bab. I tak trzy lata. Założę się, że gdybyśmy miały przeżyć ze sobą kolejny rok, jak w technikum, byłyby ofiary śmiertelne.

Fotoksiążka od Saal Digital, czyli WOW, którego było mi trzeba

Obraz
Cześć! Mam przyjemność przekazać Wam mega radosną nowinę, ale zacznijmy może, jak zwykle, od samego początku. Uważam, że nic  nie zastąpi fizycznie wywołanych zdjęć. Bo wiecie, jest w tym jakaś magia. Nawet najbardziej profesjonalnie wyglądająca strona internetowa nie zastąpi fizycznej wersji portfolio fotograficznego. Największym pozytywem jest to, że klient może go dotknąć , czego nie zrobi w przypadku strony. Bo co, monitora ma sobie dotknąć? Tylko go uwłóczy tłustymi odciskami paluchów, a po co to. Następny przypadek - masz fenomenalny pomysł. Chcesz, by ktoś ci bliski miał cię zawsze przy sobie, więc postanawiasz wyszukać i wręczyć mu wszystkie Wasze wspólne zdjęcia. Wyobrażasz sobie dać komuś pendrive'a zamiast albumu z piękną okładką, ręcznie wklejonymi zdjęciami i podpisami prosto z serca, które zrozumiecie tylko Wy dwoje? Czasem bierze mnie na sentymenty. Tak, nie jesteś sam. Mówią na to starość. W wolny dzień lubię przysiąść przy dobrej kawie i pogrzebać w starych