Fotoksiążka od Saal Digital, czyli WOW, którego było mi trzeba

Cześć!

Mam przyjemność przekazać Wam mega radosną nowinę, ale zacznijmy może, jak zwykle, od samego początku.

Uważam, że nic nie zastąpi fizycznie wywołanych zdjęć. Bo wiecie, jest w tym jakaś magia.
Nawet najbardziej profesjonalnie wyglądająca strona internetowa nie zastąpi fizycznej wersji portfolio fotograficznego. Największym pozytywem jest to, że klient może go dotknąć, czego nie zrobi w przypadku strony. Bo co, monitora ma sobie dotknąć? Tylko go uwłóczy tłustymi odciskami paluchów, a po co to.
Następny przypadek - masz fenomenalny pomysł. Chcesz, by ktoś ci bliski miał cię zawsze przy sobie, więc postanawiasz wyszukać i wręczyć mu wszystkie Wasze wspólne zdjęcia. Wyobrażasz sobie dać komuś pendrive'a zamiast albumu z piękną okładką, ręcznie wklejonymi zdjęciami i podpisami prosto z serca, które zrozumiecie tylko Wy dwoje?
Czasem bierze mnie na sentymenty. Tak, nie jesteś sam. Mówią na to starość. W wolny dzień lubię przysiąść przy dobrej kawie i pogrzebać w starych zdjęciach. Za każdym kryje się historia. Niektóre mają opisy na odwrocie, a jeszcze inne pamiętają czasy aparatów analogowych, w tym mojego, który dostałam jako prezent na komunię. Gdzieś w domu rodzinnym chowam setki starych, niewywołanych klisz. Sortuję je chronologicznie, oglądam, dotykam. Zdjęcia pachną. Myślę, że jesteśmy jeszcze dobre kilkanaście lat od tego, by komputer emitował zapachy, a więc strona internetowa przegrywa również i w tym starciu.

Dlatego też, ostatnimi czasy, podjęłam współpracę z Saal Digital Polska. Dostałam wspaniałą możliwość przetestowania jednego z ich produktów - fotoksiążki.
Tematów może być mnóstwo. Pamiątka z podróży, wakacji? Jasne! Album tematyczny, którym możesz pochwalić się swoim bliskim? Dlaczego nie? Portfolio? Oczywiście!
Postanowiłam, że moja fotoksiążka będzie krótkim podsumowaniem moich najlepszych ujęć.

Przygotowanie
Na zaprojektowanie mojej fotoksiążki miałam dwa tygodnie i z ręką na sercu mogę przysiąc, że były to jedne z najbardziej intensywnych dwóch tygodni przy komputerze w domu w moim życiu. W pracy siedzę przed nim osiem godzin i nie, żeby mi to przeszkadzało, uwierzcie. W domu mam za to masę innych zajęć i rzadko kiedy mogę otworzyć mojego laptopa i oddać się bezmyślnemu surfowaniu.
Pech chciał, że jestem piekielną perfekcjonistką i wszystko, absolutnie wszystko musi być idealne. Nie dobre, nie wystarczające - idealne. Ciężko wyobrazić sobie, jak wiele rzeczy musiałam przemyśleć i przestawić, żeby wszystko zaczęło mi pasować. Bo to źle, bo marginesy, tło, to jest krzywe i beznadziejne, a tam jest brzydko i nic do siebie nie pasuje, wszystko. Usuń stronę, dodaj stronę - białe tło. I od nowa. Chryste. Na całe szczęście do projektowania fotoksiążki lub innych fotogadżetów niezbędna jest instalacja programu od Saal Digital, który pozwala nam na zaprojektowanie, czego tylko zechcemy, bez narzucania ichniejszych szablonów i kolorów. A zatem - WSZYSTKO zależy od Ciebie. W moim przypadku było to chyba najlepsze rozwiązanie. Program jest bardzo intuicyjny, podpowiada o tym, czy zdjęcie nie "wyskoczy" poza stronę, pokazuje linie środku i brzegów okładki oraz podpowiada nam, czy rozdzielczość wybranego zdjęcia nie jest zbyt słaba na wydruk.
Po dwóch tygodniach wysłałam projekt książki z błyszczącą okładką i 28 matowymi stronami i zaczęłam odliczać do momentu, w którym otworzę drzwi przystojnemu kurierowi DHL.
Zamówienie zostało wysłane już następnego dnia, na produkt czekałam pięć dni roboczych. Nie mam na co kręcić nosem - książka szła przecież do UK, więc czas oczekiwania był podobny, jak wszędzie.

Pięć dni tupania ze zniecierpliwienia i rozglądania się przez okno tylko po to, by kurier wpadł do nas w momencie, gdy byłam w pracy. Świetnie. Na szczęście niezawodny Łukasz wszystko załatwił i dał znać, że wszystko jest już na miejscu.  Uf. Jak to ja, zaczynałam się martwić.

Muszę przyznać, że efekty końcowe przerosły wszelkie oczekiwania. Całość prezentuje się przepięknie.


Projektując okładkę, postanowiłam pójść w minimalizm. Najprostsze rozwiązania są najlepsze :)


Płaskie łączenie stron sprawia, że decydując się na zdjęcie pośrodku dwóch stron, nic nie "tracimy". Zdjęcie widać w całości, a zagięcie pomiędzy stronami nie wyciera się.


Dodatkowym atutem jest fakt, że na matowych stronach nie odbijają się odciski palców. Moja fotoksiążka przetrwała bliskie spotkanie z większością współpracowników w porze przerwy na lunch i w żadnym stopniu na tym nie ucierpiała... ;)






Wydruk zdjęć stoi na bardzo wysokim poziomie. Zdjęcia nie siatkują się i mają bardzo dobre odwzorowanie detali, a kolory nie są przekłamane.



Oprawa jest twarda i bardzo solidnie wykonana.

Tą mega radosną nowiną z początku wpisu było oczywiście podjęcie współpracy. Mimo kompletnego niezorganizowania i braku systematyczności, lubię to robić ;)
Reasumując. Saal Digital stawia na jakość i solidność. Jestem w stu procentach zadowolona.
Jeśli w twojej głowie kiełkuje idea zaprojektowania fotoksiążki, kliknij tu (klik), zanim stwierdzisz, że to bez sensu. Nie pożałujesz.

Do następnego kochani,
Nat

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przemijanie? Nostalgia? W życiu!

Nie czeka na Was tu nic nowego. Mieliśmy tylko Wakacje w Polsce i prawie wpadliśmy samolotem do morza. Tylko tyle.

O tym, dlaczego warto gadać.