O tym, dlaczego warto gadać.
Cześć!
Choć w folderach zalega mnóstwo zdjęć, które koniecznie muszą ujrzeć światło dzienne, muszę tu napisać o czymś ważnym. Dlaczego? Mam przemożną ochotę. Na szczęście wszystko, co tu robię, mogę robić wedle własnych zasad, a w głowie piętrzy się tyle myśli, że muszą wyprzedzić rewelacje związane z nowo odwiedzonymi miejscami.
Drogie Dzieci. Dziś zajmiemy się zagadnieniem, dlaczego warto gadać. Bo wiecie, naprawdę warto.
Jakie to przykre, że w szkołach wolą uczyć nas trygonometrii, aniżeli umiejętności interpersonalnych.
Potraficie zliczyć, ile dostaliście uwag prosto do dzienniczka za gadanie na lekcjach?
Zawsze wolałam gadać, niż przysypiać na lekcjach. Sprawdziany? Oceny? Jakoś się prześlizgiwałam. W młodszych latach wolałam trzymać się z ludźmi, niż siedzieć w książkach. To zmieniło się w liceum. W klasie mieliśmy, o ile dobrze pamiętam, 28 bab. I tak trzy lata. Założę się, że gdybyśmy miały przeżyć ze sobą kolejny rok, jak w technikum, byłyby ofiary śmiertelne.
Zawsze wolałam trzymać z facetami.
Źródło: Przygody Oli z Piotrkowa, fb
Powiedziałabym tylko tyle, że "chłopacy" są lepsi. Dziewczyny są do kitu.
Z tą dewizą żyłam od dzieciaka, a za normalnych czasów to panowie więcej gadali i bardziej rozrabiali, więc... cóż. Można by pomyśleć, że to ten sławny zły wpływ grupy, ale ja tam nie widzę nic złego.
Wiem, dzieci muszą słuchać na lekcjach, ale umiejętności zawierania nowych znajomości i podtrzymywania rozmowy są ważniejsze. Bo wiecie, wychodzicie z tych szkół na studia, gdzie jeszcze jest okej i idzie przeżyć samemu (chyba, że nie jesteście stałymi bywalcami na uczelni, wtedy wypada skumplować się choćby z kujonem), ale potem idziecie do pracy. Ciężko być noł-lajfem w pracy. Ciężko wiecznie być samemu.
Nigdy nie miałam z tym większego problemu, nawet jak przestałam lubić ludzi. Ot tak, zwierzęta są dużo lepsze i dużo mądrzejsze. Potem przylecieliśmy tutaj, zetknęłam się z innym sposobem komunikacji, inną kulturą i co? I klops. Okazało się, że na miesiąc po zatrudnieniu w mojej pracy (na koniec maja będzie już rok!) ludzie nadal mięli mnie za szarą myszkę...
Ciężko ubrać w słowa wszystkie te różnice, ale ludzie tu, z dala od Domu, są zupełnie inni. Bardziej otwarci, skorzy do spontanicznego okazywania uczuć i takiej też rozmowy. Zaczęłam pracować na koniec maja, w czerwcu polecieliśmy na Islandię, Łukasz poprosił mnie o rękę. Wróciłam do pracy - po pierwszym tygodniu ciężko mieć z kimś głębokie relacje, więc nie myśląc zbyt wiele, po prostu wszystkim im o tym opowiedziałam. Jedna osoba prawie się rozpłakała, wszyscy piszczeli, wyli, przytulali mnie i prawie urwali mi palca. Wszyscy szczerze gratulowali. Wtedy stwierdziłam, że muszę tu zostać, że przecież będzie ciężko, ale pięknie.
Z czasem przejrzałam na oczy i nie wszyscy okazali się idealni. Zawsze, w każdej pracy, no, może oprócz pierwszej, wolałam trzymać się na dystans. Przyszłam zarobić trochę kasy, a nie szukać przyjaciół. I to wszystko. Teraz widzę, że warto trzymać się blisko z osobami, którym na Tobie zależy, i którym Tobie zależy, żeby utrzymywać z nimi kontakt (czy to zdanie ma jakiś sens?). Chrzanić resztę, niewielu ludzi jest wartych naszej uwagi. Jeśli masz wiecznie za kimś biegać i starać się nie widząc żadnego odzewu - odpuść. Nie potrzebujesz takiej osoby w swoim życiu.
Lepiej mieć mniejsze, a zaufane grono, niż tysiące bezmózgich yeti. Albo te małżeństwa z dzieckiem... to dopiero koszmar. Oni są tacy nudni!!!
Panie Boże, strzel mnie w twarz, jeśli w przyszłości też taka będę.
I tak jednego tematu zrobiła nam się cała ściana tekstu ;)
Słyszałam, że ludzie, którzy lubią gadać, mają bardziej rozwiniętą wyobraźnię. No, więc od prawie dwóch lat gadam tu, w dzieciństwie pisałam całe książki, opowiadania i powieści i lubię gadać z ludźmi, gdy ci ludzie są okej. Na resztę coś mi szkoda czasu, dla reszty mogę być aspołeczna.
Gadanie jest fajne. Jeśli nikt w Tobie nie rozwinie tego od małego, to potem staniesz przed ludźmi i.. cisza. Choć wewnętrzne krajobrazy porażają kolorem, Ty nie powiesz nic. Oprócz pięknego wnętrza, niestety musisz posiadać minimalne umiejętności nawiązywania kontaktu.
Gdy byłam mała, rozmawiałam ze starszą siostrą na temat facetów. Pewnego razu Aga starała mi wytłumaczyć, jak to jest poznawać się z innymi, gdy jest się dorosłym. I wiecie, za nic w Świecie nie mogłam pojąć, dlaczego oni tak się omijają i rozmijają i to nie jest tak, że podchodzisz do pierwszy raz widzianej osoby, wystawiasz rękę i mówisz "Cześć, jestem Natalia ze Skarpy, lubię chodzić po drzewach, a Ty?". Przecież poznawanie się jest takie proste! Poznałam w ten sposób wszystkich z mojego osiedla!
Po niecałych dwudziestu latach myślę, że chyba to zrozumiałam. Bycie dzieckiem jest cholernie łatwe. Sprowadza się do zabawy i czekania, aż mama zawoła z okna na obiad. Największym problemem okazuje się to, że ktoś zburzył naszą misternie budowaną przez tydzień bazę (wiecie, co kiedyś zrobili? Nienawidzę kwiatów, ale w naszej bazie posadziłam bratki. Wroga grupa spaliła je po godzinie. Nigdy im tego nie wybaczę.), albo to, że dzisiaj jest ogórkowa, a ja nienawidzę, gdy w zupie coś pływa.
Teraz nic, cholera, nie jest łatwe.
Ale trzeba iść, i nie inaczej, jak tylko do przodu.
Z tym zostawiam Was do następnego wpisu,
Natalia Coelho
Gdy byłam mała, rozmawiałam ze starszą siostrą na temat facetów. Pewnego razu Aga starała mi wytłumaczyć, jak to jest poznawać się z innymi, gdy jest się dorosłym. I wiecie, za nic w Świecie nie mogłam pojąć, dlaczego oni tak się omijają i rozmijają i to nie jest tak, że podchodzisz do pierwszy raz widzianej osoby, wystawiasz rękę i mówisz "Cześć, jestem Natalia ze Skarpy, lubię chodzić po drzewach, a Ty?". Przecież poznawanie się jest takie proste! Poznałam w ten sposób wszystkich z mojego osiedla!
Po niecałych dwudziestu latach myślę, że chyba to zrozumiałam. Bycie dzieckiem jest cholernie łatwe. Sprowadza się do zabawy i czekania, aż mama zawoła z okna na obiad. Największym problemem okazuje się to, że ktoś zburzył naszą misternie budowaną przez tydzień bazę (wiecie, co kiedyś zrobili? Nienawidzę kwiatów, ale w naszej bazie posadziłam bratki. Wroga grupa spaliła je po godzinie. Nigdy im tego nie wybaczę.), albo to, że dzisiaj jest ogórkowa, a ja nienawidzę, gdy w zupie coś pływa.
Teraz nic, cholera, nie jest łatwe.
Ale trzeba iść, i nie inaczej, jak tylko do przodu.
Z tym zostawiam Was do następnego wpisu,
Natalia Coelho
Komentarze
Prześlij komentarz