Wpis specjalny: Eleventh Night & The Twelfth
Podczas, gdy Polacy idą dziś do pracy i dwunasty lipca jest dniem, jak każdy inny, Irlandia Północna ma wolne. Ma dzień wolny od pracy, ogniska przy domach, dzieci biegające wśród płomieni i palone flagi Irlandii. *** Pamiętam, jakby to było wczoraj. Przylatujemy do Belfastu, po dniu czy dwóch wpadł do nas z wizytą John, nasz landlord. Siada na sofie, rozgląda się. - Wiecie... - zaczyna niepewnie. Patrzę pytająco to na niego, to na Łukasza. - Macie jakieś plany na jutro? Zdziwieni, odpowiadamy, że nie. - Bo... - drapie się po głowie. Patrzy po ścianach, ostrożnie dobiera słowa - Może lepiej jutro nigdzie nie wychodźcie. Może tu być nie za bezpiecznie, a za oknem będzie bardzo dużo dymu. Odpowiadamy wymijająco, że okej, w porządku. W głowie bałagan, myślałam, że po prostu coś źle zrozumiałam po angielsku. A następnego dnia, zapominając o radzie Johna, wyszliśmy z domu. Pech (pech?) chciał, że jedno z bonfires było tuż za rogiem. I nie mogłam uwierzyć patrząc na ...