Pobądźmy dziś trochę na luzie.
Czasem przychodzi taki moment, w którym mimo, iż miało się ochotę na prowadzenie światowego, poważnego bloga, trzeba sobie po prostu pobiadolić. Żadne tu poważne, strajkowe tematy, żadna historia, tylko czyste, niczym nie zmącone i niczym nie ocenzurowane myśli. Całą moją ideę szlag jasny trafił, no bo kto po tej notatce powie, że mój blog jest poważny? Kto?! Mój blog winien być esencją Belfastu z subiektywnego punktu widzenia mojej własnej osoby, niech i tak będzie. Zamiast chrzanić o niczym, możemy dziś porozmawiać o lokalsach, opowiem Wam też kilka dziwnych ciekawostek na temat tego miasta. Ludzie. W sumie tutejsi ludzie są bardzo mili. Przynajmniej na razie, bo nie jesteśmy tu przecież wieki i przynajmniej dla mnie, bo nie wiem jak dla innych. Ostatnio na przykład pod PKP (jakie PKP, przecież to nie Polskie Koleje Państwowe :( jak ja to mam nazwać?!) widzieliśmy rower przymocowany do płotu. Obie opony sflaczałe bardziej niż ptaszek 80-letniego... cóż, dobrze, sami wi...