O ironio - Wesołego Alleluja.

Nienawidzę historii.

Powie Wam to każdy. Moja Przyjaciółka, która wiecznie mi podpowiadała na sprawdzianach, koledzy i koleżanki z klas, moi rodzice i moja nauczycielka z liceum, która zauważywszy, że nawet nie chce mi się jej słuchać, zaczęła wywoływać mnie co lekcję na środek i wstawiać jedynki, bo nigdy nic nie umiałam. Jako urodzony buntownik, nic się nie zmieniało – za każdym razem dostawałam banię i pod koniec roku uzbierało się naprawdę sporo.

Nie chciałam, by mój przyjazd do Belfastu był sposobem na tymczasowe życie, albo na większy zarobek. Zaróbmy górę szmalu i zawijajmy się do Polski – nie, to nie miało być tak. Od początku liczyłam, że zostaniemy tu na więcej niż rok, więc nie chciałam być szarą myszką. Chciałam poznać tych ludzi, ich kulturę, styl, wspomnienia. Czyż to nie jest piękne, że pomimo iż jesteśmy tak samo zbudowani (mamy mięśnie i kości, większość z nas ma 4 kończyny, ścięgna, niektórzy mają mózgi), w każdym kraju jest zupełnie inaczej. Inne jedzenie, obyczaje, inna historia, inny język, inny wystrój, pogoda. Dlaczego by po to nie sięgnąć? Czy naprawdę wyjazd za granicę ma ograniczać się do oszczędzania każdego grosza i wegetacji? Przecież takie rzeczy robiliśmy w Polsce i możemy robić je tam dalej, więc na dobrą sprawę można wracać już teraz.
No właśnie. Może chodzi o coś więcej?
Tak. Z natury jestem ciekawa wszystkiego i wszystkich. Chcę wiedzieć, co, gdzie, jak i z kim. Nie jestem może tym typem, który będzie przesiadywał w barach nad Guinnessem z lokalsami i wspominał lata pięćdziesiąte, ale chciałam wycisnąć dla siebie z tego miasta najwięcej, jak się da. Od samego początku, od 7 lipca.
Chciałam ich wszystkich zrozumieć. Belfast i cała Irlandia Północna to miejsce pełne blizn. Ziemia jest nasiąknięta krwią i widać to w każdym muralu, w każdym wydarzeniu, które na pozór może wydawać się przypadkiem. W każdych przestrzelonych kolanach, w każdym momencie, gdy nad domem lata helikopter i myślisz sobie „oho, znowu kogoś zabili”.
Na początku pisałam, że Belfast nie jest złym miejscem. Że nikt nikogo nie morduje w biały dzień, że jeszcze żyjemy – nie zmieniam zdania. I nie zmienię. Chodzi o to, że... niektórzy po prostu nie potrafią zapomnieć.


Piszę to jako osoba, która jest z holokaustem, obozami koncentracyjnymi i paleniem zwłok za pan brat. Naprawdę, to nie jest tak, że jak nie lubię historii, to znaczy, że o niczym nie wiem. Oczywiście, że wiem, bo lubię czytać, jak nikt nie każe mi tego robić. To wszystko, co zostało zrobione Polsce podczas wojen światowych się w głowach ludziom nie mieści. Teraz przyznam, że czasami doczytuję co kiedy było, uczę się konkretnych dat, bo ludzie w pracy pytają o Polskę i jej historię, a że jestem jaka jestem, uważam, że głupio byłoby powiedzieć „hehe, nie wiem, co tam druga wojna, chrzanić ją”.

Belfast przechodził The Troubles. Też o nich pisałam, prawda? Tych, którzy mają w tym momencie coś do nadrobienia, odsyłam o tu: [klik!]
Na tę chwilę mogę Wam powiedzieć, że odkryłam coś nowego. Easter Rising. Powstanie Wielkanocne, które miało miejsce 24 kwietnia 1916 roku i odbiło piętno na sumieniach Irlandczyków.
A wiecie, jaka była historia tego, że to odkryłam? 4 marca niedaleko naszego domu wybuchła bomba. Dwie osoby zostały ranne, bombę podłożono pod samochód oficera więziennego. W tym momencie myślicie, że to przypadek, prawda?
Nie, to nie był przypadek.

Wróćmy pamięcią do 1916 roku. Irlandczycy obstawili pocztę główną i najważniejsze punkty Dublina krzycząc, że Irlandia jest niepodległa. Rzecz rozchodziła się o to, że władze brytyjskie dążyły do autonomii Irlandii Północnej – podziału wyspy na dwie części. Patrickowi Pearse'owi i Irlandzkiemu Bractwu Republikaśnkiemu niezbyt się to podobało, więc postanowili zrobić powstanie przeciwko wojskom brytyjskim mimo praktycznie zerowej szansy na wygraną. Mimo braku broni ze strony Republikan, powstanie wybuchło 24 kwietnia, w poniedziałek Wielkanocny.
Zakończyło się klęską i byłoby tylko jednym z setek wspomnień gdyby nie to, w jaki sposób wojska brytyjskie zdławiły ten bunt. Uwięziono i zabito naprawdę dużo osób, w większości niezwiązanych z powstaniem. Pamięć o powstaniu przetrwała do dziś.
Ciekawostka: to właśnie przez Powstanie Wielkanocne powstała Irlandzka Armia Republikańska (IRA)

22 marca oficjalnie ogłoszono śmierć pracownika więziennego, który został ranny w zamachu bombowym z 4 marca.

W tym roku mamy setną rocznicę Powstania Wielkanocnego. Na ulicach tłumy, parady, mnóstwo policji. W okolicznych miastach republikanie w maskach...

Źródło: www.belfasttelegraph.co.uk


Wielkie miasta narzekają na ruch uliczny podczas Świąt. My chyba nie mamy na co narzekać:

Źródło: Twitter


I na tym zakończę.

Komentarze

  1. Mieszkałam w Irlandii Północnej ponad 3 lata i jej historia była dla mnie równie zawiła co fascynująca. Ciekawe, że apetyt poznawczy rozbudzał we mnie właśnie te bomby za oknem, palone ogniska, wiadomości o spalonych domach. A dzień płynął, ludzie się uśmiechali...Trudny naród z bagażem doświadczeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak cieszę się z faktu, że nie jestem sama! Myślałam, że jestem dziwna z tym dociekaniem i lepiej się nie wychylać, ale to jest silniejsze ode mnie. Prawda jest taka, że jak ktoś jest poza tym naszym "młynem" to ciężko mu w ogóle zrozumieć mechanizm postępowania i życia w tym miejscu...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Przemijanie? Nostalgia? W życiu!

Nie czeka na Was tu nic nowego. Mieliśmy tylko Wakacje w Polsce i prawie wpadliśmy samolotem do morza. Tylko tyle.

O tym, dlaczego warto gadać.