Chwile.
Cześć!
Ostatnimi czasy mój mózg postanowił się zbuntować i wysłać całą kreatywność, wenę twórczą i wszystkie tym podobne na Księżyc. Wiecie, co jest jeszcze gorsze? Im wszystkim tam się spodobało...
Jednocześnie, podczas sprzątania komputera (próbuję dziś być produktywna) natknęłam się na pewien stary folder. Nazwałam go Chwile. Zdjęcia niepozornych, ulotnych momentów. Niby nic, a powoduje lawinę wspomnień.
Czemu mam się nimi nie podzielić? ;)
A teraz odpal to (klik)
Będzie przyjemniej.
Jutro lecę na Księżyc odwiedzić moją kreatywność. Spróbuję być mediatorem między nią a moim umysłem. A może po prostu porwę ją w cholerę do walizki i wrócimy razem?
Zobaczymy, co da się zrobić.
Zima w Belfaście w tym roku jest równie popieprzona, jak w Polsce. U Was dwadzieścia na minusie, u nas wieje tak, że wszystko lata jak krowa w filmie Twister.
Mówię Wam, idzie zwariować.
Przygotowuję bardzo ważny dla mnie wpis, więc może to jeszcze potrwać.
Do usłyszenia,
Nat.
Ostatnimi czasy mój mózg postanowił się zbuntować i wysłać całą kreatywność, wenę twórczą i wszystkie tym podobne na Księżyc. Wiecie, co jest jeszcze gorsze? Im wszystkim tam się spodobało...
Jednocześnie, podczas sprzątania komputera (próbuję dziś być produktywna) natknęłam się na pewien stary folder. Nazwałam go Chwile. Zdjęcia niepozornych, ulotnych momentów. Niby nic, a powoduje lawinę wspomnień.
Czemu mam się nimi nie podzielić? ;)
A teraz odpal to (klik)
Będzie przyjemniej.
Coldplayer for life!
Pół godziny przed tym, gdy poszliśmy na imprezę Sylwestrową, organizatorka napisała do mnie, że brakło jej mleka do kawy. Otrzymała w odpowiedzi to zdjęcie.
Po tryliardzie dni smutku dorwałam swoje wymarzone perfumy.
Pierwsza, własnoręcznie zrobiona bomba (nie wybuchła).
Czerwiec, Islandia. Pierwsza w nocy.
Kocham bawić się światłem.
Łukasz w Thingvellir, zdegustowany, że robię mu zdjęcia nawet na cmentarzu.
Islandia i ja, jakieś dziesięć minut przed zaręczynami.
Celebruję powrót z pracy w jednym kawałku.
Wakacje pod koniec września na plaży w Holywood
To zdjęcie ma niezłą historię. Nie zobaczyliśmy ani jednego puffina na Islandii, więc Łukasz, starając się mnie pocieszyć, kupił mi pluszowego puffina pod choinkę. Włączyliśmy zdjęcie z Dyrhólaey na Islandii, gdzie powinno było być ich najwięcej, przystawiliśmy do ekranu puffina i zaczęli udawać, że naprawdę je widzieliśmy. Podziałało!
Rósia bez łapek.
Wosk sojowy o zapachu masła orzechowego z dżemem truskawkowym. Do zjedzenia.
Jutro lecę na Księżyc odwiedzić moją kreatywność. Spróbuję być mediatorem między nią a moim umysłem. A może po prostu porwę ją w cholerę do walizki i wrócimy razem?
Zobaczymy, co da się zrobić.
Zima w Belfaście w tym roku jest równie popieprzona, jak w Polsce. U Was dwadzieścia na minusie, u nas wieje tak, że wszystko lata jak krowa w filmie Twister.
źródło: Internety
Mówię Wam, idzie zwariować.
Przygotowuję bardzo ważny dla mnie wpis, więc może to jeszcze potrwać.
Do usłyszenia,
Nat.
Komentarze
Prześlij komentarz