Jak to jest z tym przeklinaniem?
* Ostrzeżenie: Jeśli czujesz się
zgorszony/a wszechobecnymi przekleństwami w internecie, wyłącz
czym prędzej tę stronę i popryskaj wodą święconą. Tylko nie
zalej sobie komputera, na miłość boską!
Język od lat
osiemnastu (pomijając fakt, że dwunastolatki wymyślają
ładniejsze wiązanki, niż ja), więc wypad mi stąd, dzieciaki.*
Chłodny dzień. Podjeżdżam rowerem
pod bramę, zaczepiam go o słupek. Słyszę „cześć”. Głos,
którego nie znam. Podnoszę głowę, pan w ubraniu roboczym z logo
naszej firmy, widzę go pierwszy raz. Koło trzydziestki, przystojny,
lewe oko przecina gigantyczna blizna, zupełnie jak w filmach.
- No, cześć.
Krótka rozmowa o wszystkim i niczym,
gdy nagle słyszę:
- Masz ciekawy akcent. Skąd pochodzisz?
- Z Polski.
Momentalnie widzę błysk w oczach.
- Serio? Dupa, cipa, wielki chuj!!!!!!! (ostatnie cztery słowa zostały wymówione po polsku)
Niemal krzyczy z podekscytowania.
Myślę, że możecie sobie idealnie wyobrazić moją minę.
Zażenowana zakrywam twarz dłonią.
- (już po angielsku) Oj, to brzydkie słowa? Przepraszam, nie pamiętam dokładnie, co znaczą.
- Tak, brzydkie...
Nadal nie znam nawet jego imienia.
Nieznajomy podchodzi, klepie mnie po ramieniu i mówi:
- Nie przejmuj się. Znam jeszcze „dzień dobry”, a to nie jest brzydkie.
* * *
Mówią, że przeklinanie nie jest skutkiem ubogiego słownika osoby, która je wypowiada, a inteligencji, ponieważ przekleństwa pozwalają nazwać emocje w sposób otwarty i bezpośredni.
Zgadzam się po stokroć. Nigdy nie
lubiłam owijać w bawełnę i daleko do nazywania mi gówna brązowym
kwiatkiem. Co dzieje się tutaj? Doskonale zobrazuje to sytuacja z
wczoraj.
Jednym z klientów w naszej firmie jest
KFC. Są żałośni. Wszędzie się mylą i wiecznie wszystko
skreślają tak, że nie sposób czegokolwiek odczytać. Wołam
szefową raz, potem drugi i piętnasty. Wiecznie błędy. Za
szesnastym razem podchodzi, sprawdza błędy, odwraca do mnie swoją
kamienną twarz i mówi:
- Wiesz co? KFC mogą pocałować mnie w dupsko.
Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że
KFC nawet nie zasługują na to, żeby pocałować mnie w moje
dupsko.
W ogóle jeden z naszych szefów to mój
spirit animal. Albo
bratnia dusza. Pochodzi z Afryki, ale jest biały. A po angielsku
mówi tak, że za każdym razem, gdy do Ciebie mówi masz wrażenie,
że krzyczy. A on ma tylko taki drapieżny akcent. Jak on ubóstwia
dogłębnie przeżywać swoje złe emocje. Gdy opowiadał innym o
swoich fucking
wakacjach
mówił, jak to nie było fucking
dobrze, ale było pelno fucking
ludzi,
a w ogóle to musi wracać po prawie trzech tygodniach do tej fucking
pracy
i bardzo, ale to bardzo go to wkurwia.
Pewnego dnia, podobnie jak bohaterka anegdotki o KFC, sprawdzał
błędy u innego z naszych klientów, który jest w podobnym stopniu
żałosny, jak wyżej wymieniony śmierdzący fast food. To były
początki mojej kariery w nowym miejscu pracy, ci beznadziejni debile
powszechnie nazywani naszymi klientami wiecznie mnie denerwowali,
cholerni analfabeci i dys-wszystko nie wiedzący, jak wypełnić
papiery, które wypełniłby mój siedmioletni siostrzeniec. Bardzo
rzadko dawałam upust emocjom mówiąc pod nosem, że to idioci,
bo bałam się, że któryś z szefów zwróci mi uwagę za brzydkie
słownictwo. W myślach leciały sobie spokojnym torem duże, większe
i największe kurwy.
Podchodzi do mnie mój afrykański szef. Sprawdza, sprawdza. Widzę,
że się złości. Czyta, naprawia, pomaga. I nagle słyszę:
- Co za banda bezmyślnych skurwieli. Te dupki nauczą się w końcu liczyć, czy mam im wysłać pieprzony kalkulator?
Nie mogłam wytrzymać. Zaczynam śmiać się w głos. Myślę sobie
– no pięknie. Jeszcze tego brakuje, żeby mnie za to wywalili.
Patrzę, on patrzy na mnie i też zaczyna się śmiać. Pyta, z czego
się śmieję. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że czyta mi w myślach,
bo za każdym jednym razem mam ochotę powiedzieć coś podobnego.
Od tego momentu zdążyliśmy się bardzo, bardzo polubić.
* * *
Język angielski jest zdecydowanie
uboższy od polskiego w przekleństwach, jednak mam wrażenie, że te
są używane tutaj – zagranico
– wiele częściej.
Nie liczę
oczywiście dresów, narodowców, którzy wymyślają malującym się
chłopakom na youtube i tym innym, biorę pod uwagę sytuacje w
pracy/sklepie, czy innym miejscu publicznym.
Wielu
z Was pytało mnie, jak to jest. Czy tutaj przeklinają, w jakich
momentach i jak często. Mnie, gdy tutaj przyjechaliśmy, ciekawiło
dosłownie wszystko, więc to na pewno też. Ale to jedna z rzeczy,
której jesteś w stanie nauczyć się wówczas, gdy rozmawiasz z
lokalsami. Dopóki
boisz się otworzyć ust w strachu, że zwyzywają Twój angielski,
nie zrobisz niestety nic. A widzisz, tak się składa, że oni nie
zwyzywają Twojego angielskiego.
Znając życie naklną na pogodę
(najczęściej używane wyrażenie ubiegłej zimy: It's
fucking freezing/fucking baltic)
lub innych.
Tym słowem się z Wami żegnam. Oni mówią, że jest fucking baltic (baltic = mroźno w takim słowa znaczeniu, że piździ od oceanu i jest im zimno). Słyszałam, że w Polsce macie w nocy zero.
My mamy 9.
Do następnego!
Tym słowem się z Wami żegnam. Oni mówią, że jest fucking baltic (baltic = mroźno w takim słowa znaczeniu, że piździ od oceanu i jest im zimno). Słyszałam, że w Polsce macie w nocy zero.
My mamy 9.
Do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz