ICP #4: Ludzie, rodzaje turystów, kempingi.

Cześć! Wybaczcie spóźnienie. Nie było mnie wczoraj cały... a, pieprzyć to. Nie mam dla Was żadnego usprawiedliwienia. Po prostu byłam zbyt leniwa, by zdążyć na czas. Już to nadrabiam, obiecuję!

Bierzcie i delektujcie się - mówi, niczym ksiądz z ambony - Otwierajcie delikatnie, by nie uronić niepowtarzalnego smaku. Najbardziej relaksuje mnie ta w zielonej saszetce, wprawia chwilę w nastrój przejrzysty i ulotny – stoję obok i patrzę z zażenowaniem na typa dobrze po dwudziestce, który rozdaje herbatę zziębniętym podróżnikom produkując się co najmniej, jak gdyby występował w reklamie Twiningsa. I myślę sobie – Chryste, co ja tu robię?


Jeżeli ktoś wybiera się na Islandię z zamiarem odpoczynku od ludzi (co między innymi My chcieliśmy zrobić), w większości czasu będzie się na tym po prostu przejeżdżał. Może ludzi w bród tutaj nie jest, le najbardziej popularne miejsca oraz kempingi nie stronią od turystów, a co za tym idzie – turystów dobrych, złych, bez piątej klepki i ogarniętych, bądź mniej.

#1 Kempingi.
Podczas Naszej podróży skorzystaliśmy z czterech kempingów:

  • Seljalandsfoss

    Magia. Budzisz się rano i jedyne, co słyszysz, to szum wodospadu. 

  • Vík í Mýrdal
    Piękne widoki, świetna atmosfera i ciepłe prysznice. 

  • Höfn. Czemu nie mam stamtąd żadnego zdjęcia? Pamiętam, że było tam mało miejsca. I było bardzo zimno na zewnątrz i bardzo ciepło w środku.

  • Sandgerði

    Małe miasteczko portowe położone niedaleko lotniska. Tu chyba było najwspnialej, choć najskromniej, bo nie mieliśmy żadnego miejsca, by usiąść i zjeść, czy podładować sprzęt. Wszystko było nowoczesne, czyste i schludne. Pamiętam, że dopisała nam pogoda i przygarnęliśmy drewnianą ławeczkę, na której przesiedzieliśmy cały wieczór.
    Nad ranem wszystko było zasnute poranną, mleczną mgłą. Magia.


Każdy z nich kosztował w granicach 90zł za noc. W jednych miejsca, gniazdek i ludzi było więcej, w innych mniej. Na jednym kempingu spotkaliśmy nawet islandzkie króliki:


Były bardzo puchate i przekupione bananem chciały kontynuować z nami naszą podróż.
Cechą wspólną wszystkich kempingów były przepiękne widoki wokół i, co może zaskoczyć, brak śmieci, kup które są ostatnio bardzo popularnym na Islandii tematem, czy butelek po „piwie” (2% alkoholu).

#2 Typy turystów.

Ludzie? Każdy jest inny. Ludzie bywali różni. Otóż przy Seljalandsfoss spotkaliśmy na przykład rewelacyjną parę turystów z Polski. Pochodzili chyba z Warszawy. Rozmawialiśmy cały wieczór. Świetni, otwarci i ciekawi świata ludzie. Dla kontrastu – na kempingu w Hofn czekałam chyba ze dwadzieścia minut na to, by dostać się do czajnika a potem kolejne dziesięć, żeby woda łaskawie się zagotowała. I wiecie co? Idealnie w momencie, gdy czajnik się wyłączył, na kemping bezceremonialnie wpadła Meksykanka i... wzięła czajnik pod pachę i wyniosła na zewnątrz. Stałam tam w sumie jak pień i nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać.
Kolejny typ turysty, opisany przeze mnie na samym początku to typ zaiste specyficzny. Nazwałam go „sypiam z owcami w kloakach, więc wiem, co to Islandia”.
Siadają, wrzucając do misek mieszankę eko-śmieci, otrębów i przeterminowanych past, wszystko to zalewają mlekiem, co po przyrządzeniu wygląda, jak owcze wymioty. Siadają, wyciągają mapy.
- Byliśmy tu i tu. Zamierzamy zająć się naszym wyjazdem profesjonalnie, a nie tak, jak w Kambodży w tamtym roku.
Zapewne prosili kambodżańskiego farmera o eko-ryż, a ten im odmówił, a może chcieli po prostu przejechać się traktorem?
Z góry na dół ubrani w Under Armour, legginsy i na nich krótkie spodenki, ton głosu z nutką wyższości w stylu podróżników, jakich mało. Polecam omijać szerokim łukiem.
Niektórzy turyści nie wiedzieli jak się zachować, jedni kryli się po kątach ze znikomym zainteresowaniem czymkolwiek (typ: turysta widmo), inni żyli tylko dla siebie podziwiając naturę (typ: My), jeszcze inni przyjechali tu, by zawrzeć nowe, międzynarodowe znajomości (typ: otwarci i mili ludzie).
I wiecie, taka różnorodność jest w porządku. Byłoby bardzo nudno wciąż trafiać na tych samych ludzi, prawda? 

#3 Lokalsi

Kocham Islandczyków, bo kocham Islandię. To proste, jednak gdy przyjeżdżasz w nowe miejsce i jesteś oszołomiony dosłownie wszystkim, ciężko nawiązać jakikolwiek kontakt z innymi ludźmi. 
Osobiście obudziłam się w momencie, w którym przymierzałam lopapeysa i wołałam Łukasza, żeby pomógł mi wybrać, w czym lepiej wyglądam.
Byłam zmuszona rozbierać się na środku sklepu, gdyż przymierzalni wcale nie było, ale w sumie wszystko było mi jedno, a korona mi z głowy nie spadła. Ubrałam się w mój piękny, gryzący sweterek, wołam Łukasza, patrzę... nie ma. No nie ma. Poszedł, czy co?
- Boże, wyglądasz zajebiście! - Słyszę za plecami. 
Odwracam się i widzę... dwie panie w okolicach pięćdziesiątki. Przesłyszało mi się - myślę. - Jeśli potrzebujesz rady, to najlepiej już go nie ściągaj, wyglądasz pięknie! - jedna z pań uśmiecha się szeroko, druga wtóruje jej mówiąc, że do twarzy mi w kolorze niebieskim.
Staję i nie wiem jak mam się zachować, ale po fali szoku nastąpiła naturalna życzliwość i postanowiłam trochę z nimi porozmawiać Łukasz wrócił po pięciu minutach i sama nawet nie wiem, czy usłyszał ćwierkające Islandki. Ich reakcja była tak naturalna, spontaniczna i kochana... że do teraz nic, absolutnie nic nie może "obrzydzić" mi Islandczyków. Każdy późniejszy kontakt z lokalsami był równie miły i naturalny.  
  
Ciekawostka stulecia: Islandczycy znają angielski. Bez wyjątku.
To nie jest tak, że ja tu kogoś obrażam. Nic z tych rzeczy. Przecież ja nie rozumiem na przykład japońskiego - czy to źle? Mają za dużo znaków i po prostu go nie ogarniam. Nie, to nie jest nic złego. Umiem inne języki i to jest w porządku.
A na Islandii... Dzieci, staruszki z laskami. Nastolatki, pan w sklepie. Pan na kempingu, trochę plącze mu się język, ale jako tako się rozumiemy. Chłopak w fast foodzie. Dzieciak na stacji. Wszyscy, ale to wszyscy mówią po angielsku, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. 
Jakie to ogromne ułatwienie dla nich - spragnionych przygód na całym świecie i dla nas - niepewnych, błądzących we śnie, kulturalnych lub też mniej - turystów.

Kończąc. Nieważne, jak bardzo nie lubisz ludzi, pamiętaj - jesteś na Islandii. Co kogo obchodzą ludzie, gdy śnisz na jawie i masz przed sobą widoki rodem z obcej planety? Zapomniałeś już, o czym rozmawialiśmy? Słusznie. Choroba lub wypadek mogą zepsuć ci wyprawę (ale nie muszą!). A ludzie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przemijanie? Nostalgia? W życiu!

Nie czeka na Was tu nic nowego. Mieliśmy tylko Wakacje w Polsce i prawie wpadliśmy samolotem do morza. Tylko tyle.

O tym, dlaczego warto gadać.